Przed przyjazdem do Warszawy korespondowałem a Panem Wojciechem drogą e-mailową ponieważ chciałem kupić książkę jego autorstwa i przywieźć ją do restauracji aby zdobyć podpis. Otrzymałem błyskawicznie odpowiedź, że książka z autografem będzie na mnie czekała w restauracji. Bomba!!!!
Przed przyjazdem manager restauracji kontaktuje się telefonicznie aby potwierdzić termin. No i w końcu nastąpił ten dzień!!!!!!!!!!!!!!!!!!
W restauracji jest 15 stolików dwuosobowych, pracowało 7 kelnerów razem z managerem restauracji.
Jak już wiecie w Atelier nie ma typowej karty dań są tzw. momenty czyli menu degustacyjne co jest fajną sprawą. Do wyboru są: 3,5 lub 8 momentów.
Na początku do stolika podchodzi manager restauracji, opowiada o menu i pyta się o uczulenia czy o produkty, których nie chcemy otrzymać. Proponuje lampkę wina na początek. Po wybraniu menu na stolik wędrują sztućce i woreczek z rozgrzanymi kamieniami, w którym znajduje się pieczywo własnego wypieku min. chleb barwiony palonym sianem.
Zanim zaczną przychodzić momenty pojawiają się 3 amuse bousche. Po każdym "daniu" przychodzi kelner z nowymi sztućcami
Marynowana słonina z plastrami głąba kalafiora marynowanego w sosie z orzechów włoskich.
Chips z kaszanki a w zasadzie dwa a w środku czekolada
Następnym była beza jabłkowa ze ślimakiem. Niestety za szybko zjadłem i nie zdążyłem zrobić zdjęcia.
Po czekadełkach przyszedł czas na momenty a do każdego z nich nalewka. Trzeba przyznać, że wiedza kelnerów na temat alkoholi ( na temat jedzenia również)jest niesamowita. Znają każdy szczegół. Szkoleni są bezpośrednio w destylarniach a są to często małe rodzinne miejsca.Zgranie wszystkiego jest niesamowite. Przychodzi jeden kelner zabiera podstawki czy talerze po skończonym momencie, zaraz podchodzi następny ze sztućcami i za nim kolejny z nalewką,opowiada o nalewce i po jego odejściu podchodzi kelner z kolejnym momentem. Niesamowite zgranie.
Pierwszą nalewką była nalewka o nazwie " Rajskie jabłuszko" a produkowane w Łomiankach pod Warszawą
W tej wazie były gorące kamienie i2 listki jarmużu zalane gorącym bulionem po to żeby się zblanszował i powędrowały niżej na rybę.
Sterlet ryba z rodziny jesiotrowatych marynowana w pudrze z buraka z galaretką z wędzonego jabłka z gorczycą + wyżej wymieniony jarmuż.
Kolejna nalewka to Westal Holly Grass. To alkohol z trawą turówką z Kaszub, o nucie wanilii.
Drugi moment to tatar z sarny z orzechami pinii, puder z musztardy i plastrami rzepy.
Trzecia nalewka to trzeciego momentu to nalewka z rokietnika, którego najwięcej jest nad morzem. Alkohol z rokietnikiem leżakuje w szklanych naczyniach i przez 4 lata wystawiany jest na słońce aby naturalne ciepło wytrąciło cukier, który ograniczy goryczkę rokietnika.
Powyżej pierożki z buraka z kozim serem z kiełkami rzodkiewki. Para powstała po zalaniu olejem z trawy żubrowej.
Czwarta nalewka to Likier Staropolski ze śliwki suskiej
Momentem, który przywędrował po nalewce to flaki cielęce smażone w tempurze z pestkami dyni, kostką z pora zalane wywarem z grzybów, śliwki suskiej z dodatkiem oliwy z kopru.
Piąta nalewką była nalewka Golden Rose. Jak nazwa mówi nalewka z płatkami róż i ziół. Produkowana na Podlasiu.
Piąty moment to Carbonara z Salsefii ( korzeń salsefii przypomina korzeń pietruszki) kwaszona w serwatce, grasica cielęca marynowana w oleju z orzecha laskowego, rukiew wodna i tarty chrzan
Szósta nalewka to 'Młody Ziemniak" i jak nazwa mówi jest z młodego zielonego ziemniaka z destylarni Chopina. Ta destylarnia jest jakby partnerem biznesowym Atelier Amaro.
Szósty moment to Troć zawinięta w plaster kiszonej kapusty w wywarze z imbiru, szafranu i goździka, nasturcja i popcorn z gryki.
No i przy tym momencie wywiązała się dyskusja z jednym z kelnerów na temat troci dlatego, że pochodzimy ze Słupska i wiem, iż w Słupi zawsze troć pojawiała się na tarło i wędkarze z całej polski zjeżdżali się zaraz po nowym roku na zawody wędkarskie. Kelner poszedł do samego Wojciecha Modesta Amaro aby zapytać o troć. Potwierdziły się nasze przypuszczenia . Zaraz po tym zostaliśmy poproszeni na dół ( kuchnia znajduje się pod restauracją) aby się spotkać i chwilę porozmawiać z samym szefem. Zapytał, które danai nam smakowały, porozmawialiśmy chwilę o troci i otrzymałem autorską książkę z autografem, którą szef obiecał mi jeszcze przed przyjazdem.Człowiek bardzo miły, mimo wielu zamówień zgodził się na kilka zdjęć.
Czas na siódmą nalewkę. Była to nalewka z wędzonej śliwki i dzikiej wiśni spod Płocka. Towarzyszył temu moment: zając na słoneczniku z demi glace, karmelizowany liść klonu, czarny bez, i suszona foie gras.
Chciałbym napisać jak zostało to danie podane. Najpierw przywędrował kapelusz a raczej melonik zakryty serwetką. Następnie kelner przyniósł talerzyk z częścią dania a raczej momentu. Kolejny kelner przyniósł kolejny melonik, z którego wysypał na talerz suszoną foie gras a z drugiego melonika szczypcami wyjął mięso zająca. Wyglądało to niesamowicie!!!!
Po siódmym momencie pojawił się tzw. przeddeser a był to sorbet z rokietnika. miód i chilii.
Następnym momentem był ostatni ósmy moment, muss czekoladowy z topinamburem ( niesamowite połączenie), chrupiące siano z buraka, mirabelka i mak. Do tego otrzymaliśmy dwujniak malinowy spod Tarnowa.
Wydawało by się, że to koniec. Nic mylnego po deserze pojawił się jakby "podeser" a była to beza z musu z pistacji iżelem z żurawiny.
No i na koniec espresso i petit fours na które składały się: szyszki ze śliwką, kuleczki z jałowcem, i czekoladki z trawą żubrową.
Reasumując, jeżeli ktoś z Was gotuje lub interesuje się dobrą kuchnią a w szczególności opartej na polskich produktach to zachęcam bo warto i nie ważna jest cena jaką zapłacicie za kolację bo PASJA CZY HOBBY JEST BEZCENNA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zgodnie z przepisami USTAWY z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych wszelkie prawa do fotografii zamieszczonych na tej stronie są własnością ich autora (czyli moją). Jeśli chcesz je skopiować i rozpowszechnić, zwróć się z prośbą do mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz