STYCZEŃ
WARSZAWA
W grudniu okazało się, że moja żona ma lekką nietolerancję glutenu więc szukając restauracji bezglutenowej trafiamy na Tel-Aviv. przy Poznańskiej 11. Jak sama nazwa mówi dużo dań z kuchni żydowskiej. Nie mieliśmy rezerwacji i się mocno zdziwiliśmy bo knajpka była full. Udało nam się jednak dostać stolik 2- osobowy. Przez godzinę obserwowaliśmy jak wielu Klientów czekało nawet kilkanaście minut na stolik. Ta liczba osób potwierdza świetne jedzenie.
Burger vegi ( kotlet z brokuła i kalafiora) + frytki sosy bezglutenowe i colesław |
Makaron bezglutenowy z warzywami |
wnętrze |
Traf chciał, że Warszawę opuszczaliśmy 6 stycznia i musieliśmy zjeść śniadanie bezglutenowe. Poczytaliśmy trochę i się okazało, że jest kilka restauracji w Warszawie, które serwują śniadania bezglutenowe. Większość z nich jednak na stronach miało sprzeczne info dotyczące godzin otwarcia. Sugerowaliśmy się niedzielami i świętami. Miały być otwarte od 11:00. Miały ale nie były. W jednej ,,Mommo good Food'' pracownica była tuż przed 11 w środku ale na nasze szarpanie drzwiami po prostu nas zignorowała,druga przy Pl. Konstytucji ,, Wiesz co jesz'' o 11:45 powiedziano nam że czynna od 12:00. Cholera gdzie Ci ludzie maja olej w głowie. Drzwi otwarte więc weszliśmy, mogli nas przetrzymać te 15 min. chociażby przy herbacie. Cóż stracili klienta.
Trafiamy w końcu do ,,Słony'' na ulicę Piękną 11 i dostajemy śniadanie. Zaczynamy od sznytek- mini kanapeczek
krem z dyni |
wegetariańskie leczo z plackami ziemniaczanymi |
Tak w tej knajpce nas nakarmili i wyjechaliśmy z Wawy najedzeni.
Pod koniec stycznia ponownie w stolicy i odwiedzamy pierwszą w tym roku restauracje z przewodnika Gault& Millau a mianowicie TOTOMATO przy ulicy Pięknej 28/34. Restauracja mieściła się nad sklepem ze zdrową i bezglutenową żywnością. Tak mieściła się ponieważ w tym dniu kiedy byliśmy byłto ostatni dzień funkcjonowania restauracji-szkoda.
sklep |
restauracja |
Zamówiliśmy pasztet z tofu oraz krem z pomidorów. Z tego tytułu, że restauracja funkcjonowała ostatni dzień połowy dań z karty nie było. Szkoda bo knajpka klimatowa.
LUTY
WARSZAWA
Po wielu zmienianych terminach w końcu odwiedzamy nową restaurację Roberta Sowy N31 przy Nowogrodzkiej 31.
Restauracja jest bardzo ładnie urządzona,pracuje część załogi z poprzedniej restauracji. W karcie znajdują się również dania bezglutenowe. Do tego moja żona jeszcze poddała próbie załogę, zmieniając trochę menu. Nie było z tym problemu.
Przystawka- ciasto filo ze szpinakiem |
fantastyczny krem z grzybów leśnych |
ekstra porcje od załogi |
gicz jagnięca |
ośmiornica |
płaszczka |
beza |
ciasteczko czekoladowe |
Restauracja do tanich nie należy ale jakość jedzenia i obsługa jest na najwyższym poziomie. Jednak jak pójdziecie na lunch to za 3daniwoy lunch zapłacicie tylko 35 zł!!!!
BISTRO LA COCOTTE ( Gault& Millau)
Restauracja przy ulicy Mokotowska12, schowana w podwórku. Niesamowicie klimatyczna faktycznie jak gdzieś z basenu Morza Śródziemnego. Nie mieliśmy rezerwacji ale że byliśmy o 17:15 to zaproponowano stolik, który był zarezerwowany od 20:00. Pasowało nam to ponieważ czekaliśmy na mini targ rybny, który ma miejsce w każdą środę o 18:00 tym razem o 18:30. Do tego czasu delektowaliśmy się francuską muzyką i wspaniałym jedzeniem.
foie gras |
francuska zupa cebulowa z grzanką z zapieczonym serem gruyer |
Konfitowane udko z kaczki |
królik z sosem musztardowym |
creme brule |
prosto z Portugalii |
Koniecznie musicie odwiedzić ta knajpkę!!!!!!
ŁÓDŹ
Włócząc się po Księżym młynie zaszliśmy na kawę do restauracji Cesky Film. Z tego tytułu, że nawet zgłodnieliśmy postanowiliśmy coś zjeść. Zamówiliśmy tylko dania główne.
Sztufada wołowa |
gulasz wołowy z knedlikami |
Restauracja mieści się na terenie Loftów. Jedzenie naprawdę bardzo smaczne i sporo klienteli sie przewija przez restaurację. Cenowo- bardzo przystępnie.
ZAKOPANE
W lutym trochę pokrzyżowały nam się plany i tylko na kilka dni pojechaliśmy do Zakopanego na narty. Oczywiście nie mogło obyć się bez wizyty w jednej z kilku restauracji z przewodnika Gault&Millau.
Wybraliśmy Małą Szwajcarię na ulicy Zamoyskiego 11.
Restauracja rzucała mi się kilka razy w oczy podczas poprzednich wizyt w Zakopanem ale przy tysiącach lokali gastronomicznych zawsze wybieraliśmy coś innego- BŁĄD!!!!!!
Lokal bardzo ładnie wygląda w środku, obsługa kelnerska- to poezja tak jak jedzenie.
Czekadełko
świeże pieczywo ze smalcem |
roesti z gotowanych a potem smażonych ziemniaków |
kwaśnica |
sałatka z fetą |
kaczka |
golonka + carpaccio z buraka+ ziemniaki po szwajcarsku |
naleśniki z warzywami |
pavlowa |
Podsumowując wizytę trzeba przyznać, że restauracja zaskakuje od samego wejścia, miłe wnętrze oraz miła obsługa. Lepiej dokonać rezerwacji szczególnie w okresach dużego obłożenia.
Jeżeli chodzi o jedzenie to mega się przeliczyliśmy. Zamówiliśmy startery i dania główne i nie wszyscy wszystko zjedli ( byliśmy grupą 6-cio osobową) całość ponieważ dania są naprawdę duże. Jeżeli nie będziecie bardzo głodni to naprawdę wystarczy np. kwaśnica i np. roesti lub tylko drugie danie, ponieważ jeszcze jest czekadełko. Deser zamówiła tylko jedna osoba, która nie zamówiła pierwszego dania.
Cenowo restauracja jest przystępna. Główne dania zamówione przez nas oscylowały w kwotach ok 35 zł + dodatki( w przypadku golonki) a np. kwaśnica to koszt 16 zł za kociołek ze sporym wędzonym żeberkiem.
Jeżeli lubicie ciszę, spokój (w restauracji i tak jest full), miłą obsługę, to to jest to miejsce.Jest to całkowicie inne miejsce niż większości knajp w Zakopanem wszystko idzie taśmowo aby jak najwięcej dudków zarobić, nikt z obsługi nie rozmawia z klientami w restauracji bo biega spocony, często zapomina o zamówieniu a co najgorsze trzeba poprosić żeby wytarto brudny stolik. Byłem w wielu restauracjach i może ktoś powiedzieć że przewodnik Gault&Millau jest naciągany to nie zgadzam się z tym. Myślę, że to będzie moje miejsce w Zakopanem.
SOSNOWIEC
Po krótkiej wizycie w ukochanych Tatrach wracamy na kolejne kilkadni do Łodzi zanim wrócimy nad morze. Po drodze kilka pomysłów na obiad: u ,,Zdzicha" lub u ,, Krysi"hmmmmm, ciężki temat tym bardziej że żona jest uczulona sporą liczbę produktów. Więc co? sięgamy po żółty przewodnik i pada na Sosnowiec i jedyną restaurację z przewodnika. Warszawska bo tak nazywa się restauracja mieści się w hotelu Centrum przy ulicy Warszawskiej ( niektóre mapy pokazują Modrzejowską 3) Było warto zjechać 7 km z trasy. Oto foto relacja
wejście z ulicy |
jedna z sal |
świrze bułeczki z sosami |
krem z selera i topinambur- niesamowity balans smaku |
zupa rybaka-bulnabesse |
wkładka z zupy |
poliki wołowe |
rolada śląska z kluskami |
Na deser niestety nie starczyło miejsca, zamiast tego była kawa. Restauracja ma duszę i sporo klientów, co chwilę dołączali nowi goście. Cenowo nawet bardzo przystępnie. Na prawdę polecam, czysto, smacznie, miło.
WARSZAWA
Tak często odwiedzamy stolicę, że może się tam przeprowadzimy:), nie raczej nie, pojechać, odwiedzić restaurację to fajna sprawa ale stanie w korkach to już nie fajnie wole naszą Ustkę.
Tym razem padło na restaurację SAM na ulicy Lipowej 7A. Lokal totalnie pełny, sporo studentów ponieważ w pobliżu znajduje się UW. Udało nam się ze stolikiem ponieważ parę minut przed zadzwoniłem i zarezerwowano stolik. Lokal nie za duży, o wystroju typowego bistro. Karta nie za duża i powiedziałbym niezaciekawa, zależy kto co lubi. Zamówiliśmy tylko główne dania: żona ryż po azjatycku z wołowiną- danie średnio ciekawe smakowo a cenowo nie adekwatne (za drogie). Ja zamówiłem burgera i niestety już nie było więc zaproponowano mi grillowaną wołowinę, było ok chociaż jadałem lepsze. Trzeba przyznać że dobrze wysmażona.
Jak na bistro to jedzenie na 4-, żebym powiedział WOW to raczej nie ale pamiętajmy to typowe bistro. Trzeba również wspomnieć o obsłudze kelnerskiej, która była miła i wiedziała co robi. Jeżeli będziecie w okolicy to szybki lunch-tak.
Sam ma jeszcze jeden plus choć bardzo drogi. W restauracji na -1 znajduje się sklep ze zdrową żywnością min. chleby ( również bezglutenowe), świeże figi, sery od małych dostawców i wiele innych produktów. Nawet udało nam się spotkać Marcina Prokopa.
PABIANICE
Nie omieszkam umieścić kilku zdań na temat restauracji w Hotelu Fabryka Wełny, fajny klimatowy lokal w świetnym hotelu, alternatywa do jedynej w mieście restauracji PESTKA, która znajduje się w żółtym przewodniku ale niestety w niedzielę jest czynna do 18:00 czego nie doczytałem.
Restauracja hotelu Fabryka Wełny nazywa się PRZĘDZALNIA a bar BARWIALNIA. Obsługa hotelu jak i restauracji bardzo miła. Byłem 2 razy pierwszy raz na konkursie włoskiej sztuki kulinarnej a później z żoną. W sumie żona zamówiła tylko krem z buraków z kozim serem i chipsem z pietruszki ja nie byłem głodny. Przed tym podano czekadełko. Karta dosyć ciekawa, ceny części dań bardzo przystępne np krem z buraków 12 zł a niektóre dania pow. średniej
Polecam to miejsce i hotel, który może być alternatywą do drogich łódzkich hoteli. Ten 4* a połową tańszy jak nie więcej od Andelsa
POZNAŃ
Miasto studenckie mojej żony i sporo fajnych restauracji. Wybraliśmy jedną na uboczu a nawet tak nam pasowało bo akurat byliśmy na spotkaniu niedaleko.Lepiej jest wcześniej zarezerwować stolik bo restauracja a raczej restauracyjka jest malutka w jednorodzinnym domu. Chef Michał Kuter został wyróżniony przez Gault&Millau jako Szef Roku.
Restauracja mieści się przy ulicy Czechosłowackiej 133. Przed restauracją nie ma problemu z parkowaniem.
Wnętrze jest przytulne a sam szef wychodzi często na restaurację. Smak dań potwierdzają 3 czapki żółtego przewodnika tak jak podanie, porcelana i cały serwis. Mało tego w tym dniu okazało się po odebraniu wyników z kliniki alergologoicznej że żona ma nietolerancję: glutenu, laktozy i histaminy. I co? i Szef pozamieniał nieporządane składniki na te tolerowane przez moją żonę a raczej jej organizm.
oto nasze dania.
Terina z gęsi i zupa ślepa ryba( z szyjkami rakowymi i suszoną wołowiną). |
Dania główne to: |
Desery to: sorbet wiśniowy i marakuja oraz ptasie mleczko z sorbetem z marakui.
Jeżeli chodzi o cenę to jak na tak wysoką jakość to trzydaniowy obiad z kawą i wodą to koszt ok 100 zł co bardziej zaskakujące inne restauracje bliżej centrum be czapki Gault&Millau czy z jedna czapka maja podobne ceny a nawet wyższa. Polecam naprawdę warto odwiedzić ta restaurację.
UNIEJÓW
Krążąc po ziemi łódzkiej postanowiliśmy odwiedzić zamek w Uniejowie ( piękne miejsc), no a przy okazji, że nie znaliśmy miasta od strony gastronomii posłużyliśmy się żółtym przewodnikiem. W uniejowie jest jedna restauracja, która znalazła się w zacnym gronie najlepszych. Znajduje się w 4* hotelu Lawendowe Termy.
Restauracja nie do końca przyciąga wyglądem niby elegancka a detale typu bar, regały stojący bufet śniadaniowy, jakoś tak nie moje klimaty.
Karta dosyć ciekawa, dodatkowo menu zimowe.
Poniżej zamówione dania
Startery
Krem z selera częściowo zblendowany, do konsystencji kremu trochę daleko, do tego miały być prażone pestki dyni a były nie prażone.
Pazstet z dzika był dobry.
Dania Główne:
Wołowina duszona w sosie własnym, w którym było sporo ziaren zielonego pieprzu, który nie wnosił smaku (bo rozgryzieniu owszem),. Mięso było mięciutkie natomiast ziemniaki totalnie bez dodatku soli.
Kaczka, spora porcja bez jakiegoś smaku ( kaczka sama w sobie ma specyficzny smak) jakby była odgrzewana z poprzedniego dnia. Zrezygnowałbym z jednego udka na poczet smaku.
Na deser chcieliśmy zamówić rekomendowane przez Gault&Millau lody lawendowe i co i nie ma. Dowiedzieliśmy się że nie dojechały i przez kolejny tydzień nie dojadą. Myślałem że szefowa kuchni jest na tyle ambitna że potraktuje ten produkt jako sztandarowy i robi sama lody, tym bardziej że wokół hotelu rośnie mnóstwo lawendy!!!!
Serwis był o, kelnerka uśmiechnięta ale 3 osoby nie radziły sobie z obsługa 2 stolików. Na naszym stoliku łyżka do zupy leżała przez cały serwis na stole u osoby, która nie zamówiła dania do którego łyzka mogłaby posłużyć. Obserwowałem gości, którzy weszli po nas bardzo długo czekali na zabranie zamówienia. 3 kelnerki!!!! Nie wiem ciągle były na kuchni może miały dodatkowy etat jako pomoc kuchenna. Rozumiem, że na rynku czasami brakuje wykwalifikowanych rąk do pracy. Może to są detale i czepiam się bo w branży hotelarsko-gastronomicznej pracuje sporo lat i to widzę. Uważam jednak że bycie w takim przewodniku zobowiązuje, to nie bar u ,, Zdzicha" przy drodze.
Przepraszam za wywody ale coś w tym jest.
ŁÓDŹ
Na Pasażu Schillera w Łodzi znajduje się bistro Lokal. Budynek z zewnątrz nie zachęca do wejścia, w środku bardzo surowo i skromnie ale za to smacznie a obsługa pierwszorzędna. Można wybrać dania z karty lub 3 daniowy lunch dnia za 29 zł!!!!
żona zamówiła łososia i cielęcinę długo duszoną, z grasicą,puree z batata, kolorowymi marchewkami. Ja skorzystałem z lunch menu:zupa ogórkowa na danie pierwsze a na drugie grillowana pita z paprykowym humusem, sałatką z ciecierzycy, cukinii, harissy, orzeszków pinii i koziego sera.. Na deser było ciasto z polenty z sosem mandarynkowym.
Przez lokal przewijają się co chwilę ,, MASA'' młodych ludzi. Polecam lokalna typowy lunch na romantyczną kolację? Raczej nie.
KWIECIEŃ
Na początku miesiąca wybraliśmy się do Sasina koło Łeby. W tej oto wiosce znajduje się restauracja ,, Ewa Zaprasza''. Nazwa jak tysiące innych w przydrożnych barach. Nigdy bym się o tej restauracji nie dowiedział gdyby nie żółty przewodnik mimo iż byłem na profesjonalnym kursie u Kurta Schellera z dwoma dziewczynami z tej restauracji. Mówiły gdzie pracują ale nazwa nie brzmiała poważnie i dopiero jak otworzyłem swój przewodnik to skojarzyło mi się że w tej restauracji pracują koleżanki z kursu.
Więc to było tak. Podjeżdżamy pod restaurację, wjeżdżamy na parking a tam szok!!! Prawie brak wolnych miejsc ( a parking spory). Oczywiście w restauracji brak miejsc, była szansa na zewnątrz ( 3 kwietnia a akurat było 23 stopnie). No ale w patio w którym było 5 stołów 4-osobowych wszystko zajęte, altana na 12-osób zajęta, dodatkowe stoliki pod gołym niebem zajęte!!!! Masakra, czekać? Jechać? Czekać!!!! Musi byś tutaj smacznie. No i zajął się nami sympatyczny Pan kelner, który zaproponował zaznajomienie się z karta.Po kilku minutach wrócił do nas z informacją że jest stolik.
Na przystawkę dostaliśmy spora porcję śledzia w śmietanie i majonezie- obłęd!!!!! Pychota. Na starter była zupa rybna. Była ok. Na główne żona zamówiła dziczyznę z kapustą i pieczonymi ziemniakami-pyszne danie a ja ozór wołowy w sosie beszamelowym z ziemniakami- danie super. Na desery nie było miejsca. Obiad z herbata i piwem 100 zł za dwie osoby. czyli przystępnie. Obsługa super, uśmiechnięta i miła.
Polecam serdecznie, ale pamiętajcie żeby dokonać rezerwacji szczególnie w niedzielę.
POZNAŃ-PAPIERÓWKA
He, he fajna nazwa i towarzyszące gościom jabłka. Typowe bistro nawet bym powiedział, że z jedzeniem powyżej średniej. Udał się nawet dobrać dania do potrzeb mojej żony, która posiada sporo nietolerancji.
Poniżej zamówione dania.
Od góry po lewej: krem z cukini z mlekiem kokosowym, cielęcina z sosem bazyliowym, brakami i brokułem, puree pietruszkowym i skorzonerą.
Poniżej od lewej Risotto ze skorzonerą i groszkiem a obok kaczka z imbirem, kolendrą, trawa cytrynową, na puree z mango z batatami
Wnętrze Papierówki |
W kwietniu ponownie odwiedzamy A Nóż Widelec. Przed przyjazdem puściłem Szefowi kuchni Michałowi listę produktów, których żona nie może a które może. Szefa osobiście nie było w tym dniu ale jego zastępca wyszedł do nas porozmawiać szczególnie z żoną na temat dań dla niej. Oto efekt. Było znowu smacznie!!!!
Od lewej u góry: sałatka z kurczakiem, żurek, udko z gęsi, poniżej pod sałatką policzki wołowe pod nimi sorbety i moja beza. Masakra dawno nie wyszedłem tak objedzony!!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz